
Dla jednych Willem, dla drugich Kazik, choć de facto to sama postać. Pochodzi z holenderskiego Alkmaar, mieszka w Dąbrowie Górniczej, jednak sercem jest związany z Będzinem, a ściślej mówiąc z siatkarskim klubem z naszego miasta.

Około 1200 kilometrów dzieli Twoją rodzinną miejscowość od Będzina. Jaki był powód przeprowadzki do Polski, a zarazem jak wyglądało Twoje dotychczasowe życie w Holandii?
- Wcześniej, tak jak i teraz, byłem zwykłym człowiekiem, mężem i ojcem. Większość czasu spędziłem w ojczyźnie, gdzie zajmowałem się robieniem przysmaku, który w Polsce jest podobny do pączka, nazywa się oliebol. Decyzję o przeprowadzce tutaj podjąłem wspólnie z moją żoną Beatą, która jest Polką.

Kazik szybko przypadł Ci do gustu... Zwykle klubowe maskotki ograniczają się do meczów domowych. Ty wykraczasz poza ten kanon, jeżdżąc za zespołem m.in. do Częstochowy, Strzelec Opolskich czy Tomaszowa Mazowieckiego. Angażujesz się również w pozasiatkarskie życie miasta, uczestnicząc w różnych imprezach m.in. w Będzińskim Biegu Niepodległości... Skąd w Tobie tyle energii?
- Taki już jestem... Jeżeli zdecyduję się coś robić, to zawsze robię to na 100% i chcę pokazać mieszkańcom, że jako osoba wcielająca się w rolę Kazika mogę uczestniczyć w każdym wydarzeniu. Uwielbiam patrzeć na roześmianych, dobrze bawiących się ludzi. Ich uśmiechnięte twarze tworzą pozytywną atmosferę, dającą mi niesamowitą satysfakcję i zdecydowanie najlepszy dowód na to, że bardzo dobrze wykonuję swoje zadanie.
Ile jest dziś Willema w Kaziku, a ile Kazika jest w Willemie? Czy jego wnętrze, którym jesteś wpływa w jakiś sposób na Twoje życie zawodowe lub prywatne?
- Willem i Kazik to wciąż ta sama osoba. Z racji tego, że nie wykonuję obecnie żadnej pracy zawodowej, ponieważ jestem szczęśliwym emerytem, mogę całkowicie zaangażować się w życie Kazika. Wraz z żoną i dziećmi śmiejemy się, że on stał się członkiem naszej rodziny i już od pierwszego meczu zdobył jej sympatię.

Jesteś rodowitym Holendrem. Czy w Twojej ojczyźnie maskotki są równie popularne jak w Polsce? Szczególnie interesuje nas ta Ajaksu Amsterdam, któremu kibicujesz od lat...
- Niestety nie. Mamy maskotki, ale nie są one zbyt popularne. Holendrzy mają troszkę inne podejście do tworzenia atmosfery podczas wydarzeń sportowych. Są spokojniejsi, mają specyfikę podobną do Niemców. Kiedyś zadano mi pytanie, czy skoro tak kocham Ajax, to czy mógłbym być jego maskotką? Powiedziałem, że posadę maskotki już mam i nie zamienię jej na żadną inną.
Choć mieszkasz w Dąbrowie Górniczej, to nie zapominasz o Holandii. Szczególnie tej piłkarskiej. Przed meczem z USA na mistrzostwach świata w Katarze śpiewałeś przez mikrofon hymn swojego kraju, szkoda tylko że w pustej hali. Miło było go usłyszeć w Twoim wykonaniu.
- Akurat dałem się ponieść emocjom. Mieszkam w Polsce już sześć lat, ale w głębi duszy nie zapominam o tym skąd pochodzę, a pochodzę z kraju wiatraków i tulipanów. Kibicuję także polskiej drużynie, bo tutaj też czuje się jak w domu. Tu mam rodzinę, tu mam przyjaciół.
Czy jest maskotka, na której się wzorujesz?
- Jestem fanem Benny The Bull z Chicago Bulls. Człowiek przebierający się za byka jest niesamowity... Dynamiczny, skoczny, pomysłowy, z łatwością nawiązujący kontakt z publicznością. Jest najlepszy i znany na całym świecie!
Wróćmy do Polski, bowiem Bennego jeszcze nie poznałeś, ale czy zdążyłeś już zaprzyjaźnić się, z którąś z maskotek na krajowym podwórku?
- Niestety nie. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie taka możliwość, żeby poznać wszystkie maskotki i razem pokibicować w trakcie spotkania. Warto też zaznaczyć, że tylko niektóre kluby np. na poziomie TAURON1.Ligi je posiadają.

Aktywnie działasz również w mediach społecznościowych. Jesteś na Facebooku, jesteś na Instagramie, gdzie promujesz nie tylko siebie, ale też nasz klub.
- Nie da się ukryć, że w internecie spędzamy dziś dużo czasu, więc ta forma dotarcia do mieszkańców jest najlepszą z możliwych. Poprzez wpisy, zdjęcia, filmiki staram się zachęcić ich do przybycia na mecz czy też inne wydarzenie organizowane w Będzinie. Z tego miejsca proszę też wszystkich sympatyków Kazika o komentarze, polubienia i udostępnienia!

Końcówka roku to Święta Bożego Narodzenia i Sylwester. Czy jest dużo podobieństw i różnic patrząc na Polskę i Holandię?
- Sylwester chyba na całym świecie jest jedną wielką imprezą, więc musi być szampan i muzyka, muszą być fajerwerki, śpiew i taniec. W Holandii nie może zabraknąć na stole oliebollen. Taką tradycję mamy od lat, natomiast u nas nie obchodzi się wigilii. Święta zaczynają się 25 grudnia i wyglądają tak samo jak w Polsce. Kiedy przyjechałem tu pierwszy raz, zostałem zaproszony przez moich teściów, poczułem magiczną atmosferę. Spróbowałem też wielu świątecznych potraw, które szybko zdobyły moje podniebienie.